sobota, 7 lipca 2012

ROZDZIAŁ 2


      Stoję przy oknie. Po policzkach spływają mi słone łzy. W dalszym ciągu próbuję się pocieszyć. Wiem, że nie mogę ciągle okazywać słabości. Żeby przetrwać tą rzeź muszę się trzymać. Nagle otwierają się drzwi. Do ciasnego, drewnianego pokoju wbiega moja cała rodzina. Gwałtownie się odwracam i napotykam znajome, tak bardzo zapłakane twarze. Podbiegają do mnie. Tata bierze mnie na ręce, tak jak robił to kiedyś przy pracy na polu, gdy nie mogłam wspiąć się na jakieś drzewo i podsadzał mnie tam. Tym razem jednak przytula mnie mocno do siebie i szepcze :
- Dasz sobie radę, wierzę w Ciebie.
Wybucham głośnym płaczem. Przytulam najmocniej jak mogę moją mamę. Dostaję całusa w czoło i kilka pocieszających słów. Żegnam się kolejno z braćmi. Od każdego słyszę, że dam sobie radę i, że tak bardzo ,mnie kochają. Ostatnia w kolejce jest Dena. Kuca przy mnie i mówi :
- Wiem, że dasz sobie radę. Możesz się ukryć i wykorzystać to, że jesteś taka sprytna. Pamiętaj, czego nauczyłaś się na polu. Umiesz rozpoznawać rośliny, wspinać się po drzewach. Wierzę w Ciebie. Będziemy czekać. Pamiętaj, że nigdy nie przestanę Cię kochać.
 Dena przymyka oczy i całuje mnie w oba policzki. Uśmiecha się smutno i wyciera moje łzy opuszkami palców.
Wtedy otwierają się drzwi, w których stoją zniecierpliwieni strażnicy pokoju. Wypraszają, jeśli nie powiedzieć zaciągają wszystkich do wyjścia. Wszystkich z wyjątkiem mnie.
       Zostaję sama wiedząc, że już nigdy nie zobaczę mojej rodziny. Mimo iż tak bardzo chcę uwierzyć w to, co powiedzieli, po prostu nie mogę. Do pokoju wchodzi Latasha i oznajmia, że mam się zbierać bo nasz pociąg do Kapitolu odjeżdża za nie całe pół godziny. Biorę głęboki wdech i podążam za podekscytowaną kobietą. Po drodze mówi :
- Nie płacz kochanie. Zobaczysz będzie wspaniale. Ile masz lat?
-Dwanaście, proszę pani.
- Jesteś jeszcze bardzo młodziutka ! – mówi, a właściwie piszczy.
Kiwam głową i uśmiecham się, choć zamiast tego na mojej twarzy pojawia się nieodgadniony grymas.
Zmierzamy na peron w towarzystwie wielu białych kombinezonów. W oddali widzę, że z przeciwnego kierunku nadchodzą Tresh wraz z Crave’em. Teraz mogę przyjrzeć się trybutowi. Ma ciemną skórę, duże, brązowe oczy, ciemne bardzo krótkie włosy. Jest dobrze zbudowany i bardzo poważny. Gdy stajemy obok siebie w oczekiwaniu na pociąg, Crave i Latasha zaczynają prowadzić pogawędkę. Jestem przerażona przebywaniem obok tego wielkiego chłopaka. Tresh zauważa moje spojrzenie pełne grozy, uśmiecha się i mówi :
- Ty zdaje się jesteś Rue? Ja jestem Tresh, choć chyba już o tym wiesz.
Odwzajemniam uśmiech i mówię:
-Tak. Miło Cię poznać.
- Widzę, że się boisz.-Mruga do mnie okiem. - Nie martw się nie jesteś sama.
Cieszy mnie miłe nastawienie drugiego trybuta. Postanawiam porozmawiać z nim dłużej. Wymieniamy między sobą parę zdań o naszych rodzinach, pracy na polu. Już nie czuję się taka samotna i przygnębiona. Atmosfera się rozluźnia, a na peron wjeżdża ogromny pociąg, który ma nas zawieźć do Kapitolu.
~ Już proszę bardzo :D Clove

2 komentarze:

  1. Ten rozdział tak samo dobry jak pierwszy. Jestem ciekawa jak Rue przedstawi Kapitol :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny i bardzo wciągający. Bardzo dobrze napisany, zgadzam się z Emily i też jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń